Jan Hartman
j.hartman@iphils.uj.edu.pl
Principia, 31-044 Kraków, ul. Grodzka 52
 
    back
   
Teksty,Texts,Texte  
  home

Jan Hartman

Etyczne problemy segregacji poszkodowanych i działań ratowniczych w ogólności

Sytuacja katastrofy należy do kategorii „sytuacji granicznych”, w psychologii zwanych traumatycznymi. Trauma ta ma jednakże wymiar nie tylko psychiczny, lecz również moralny. Katastrofa to zdarzenie, które przekracza nasze siły i możliwości pod każdym względem – organizacyjnym, psychicznym, a także właśnie moralnym. Przekracza nasze siły, a jednak zmuszeni jesteśmy jakoś (zawsze ułomnie) jej sprostać. Owa konieczność zmierzenia się z czymś, czemu nie jesteśmy zdolni w pełni podołać, stanowi o tym, że mamy do czynienia z sytuacją tragiczną. Moralna charakterystyka takiej sytuacji odbiega znacznie od codzienności. Dlatego trzeba sobie uświadomić, do czego zmusza nas moralnie sytuacja katastrofy, a czemu jednak nie możemy podołać, narażając się na taką czy inną winę, mimo najlepszych swych starań. Dezorientacja moralna i usiłowania, by działać „tak jak zwykle”, a więc sprostać czemuś, czemu sprostać niepodobna, prowadzić może do fatalnych konsekwencji. Dlatego namysł etyczny jest tak samo ważny w przygotowaniu zawodowym służb odpowiedzialnych za działania ratownicze, jak wiedza fachowa i ćwiczenia. Chcielibyśmy w tym krótkim tekście zwrócić uwagę jedynie na kilka zasadniczych punktów, które wymagają przemyślenia, nie uchylając się od pewnych tez normatywnych.

1. Utylitaryzm wyższej konieczności: zasada maksymalizacji efektywności ratowania życia. O ile w normalnych warunkach powiedzenie, że o słuszności moralnej czynu decyduje

jego efektywność, może budzić wątpliwości, o tyle wtedy, gdy „efekt” polega na uniknięciu czyjegoś zgonu, minimalizacji liczby ofiar śmiertelnych czy uratowaniu życia możliwie największej liczbie osób, zasadę taką wypada uznać za bezwzględnie obowiązującą. Wynika stąd, że każda reguła moralna, która mogłaby stanąć na drodze realizacji utylitarystycznej zasady maksymalnej efektywności działań ratowniczych i tym samym bezwzględnego „unikania zgonów do uniknięcia”, musi zostać zawieszona. Najprostszym przypadkiem takiego konfliktu jest pojawienie się potrzeby naruszenia prawa własności, a nawet prawa do nietykalności fizycznej. Tu wystarczy jedynie raz i wyraźnie powiedzieć sobie: czyny w normalnych warunkach nielegalne i niemoralne, takie jak zabór czyjegoś mienia lub jego zniszczenie, a także zastosowanie przymusu bezpośredniego, w sytuacji, gdy służy to ratowaniu ludzkiego życia, tracą swój bezprawny i niemoralny charakter, a co więcej – mogą być nawet czynami moralnie obowiązkowymi. Inaczej mówiąc, uczestnicy akcji ratowniczej mogą swobodnie dysponować wszystkimi przedmiotami, które znajdują się w ich otoczeniu, a także kierować zachowaniem ludzi w sposób nie wykluczający zastosowanie przymusu.

Znacznie trudniejszy jest przypadek kontaktu ratownika, strażaka lub lekarza przeprowadzającego triage z osobą umierającą lub potrzebującą natychmiastowego zaopatrzenia, na które należałoby poświęcić ilość czasu tak dużą, że jego zużycie obniżałoby szanse przeżycia innej ofiary. Po pierwsze trzeba sobie powiedzieć, że może dojść do sytuacji brutalnego porzucenia osoby umierającej, a także do zaniechania właściwego zaopatrzenia ofiary, nawet takiego, do którego zobowiązywałby skład zestawu segregacyjnego. Po drugie jednak należy powiedzieć, że nie da się szczegółowo określić, kiedy takie sytuacje występują, a kiedy nie. Jest rzeczą kunsztu zawodowego i męstwa ratownika, by właściwie zachować się w sytuacji, w której ze względu na wymóg efektywności nie można zachować się tak, jak dyktuje serce, a nawet wychowane do codziennych okoliczności sumienie. Ratownik nie uniknie w swej pracy bardziej czy mniej dramatycznych dylematów i z pewnością nie może oczekiwać, że będzie mógł schronić się za osłoną prostych reguł, które można by stosować rutynowo i machinalnie. Przewidując zaś, że może znaleźć się w takich sytuacjach, profesjonalista w sposób szczególny (a więc bardziej niż wykonawcy wielu innych zawodów) jest moralnie zobowiązany do stałego doskonalenia swego kunsztu, by jak najmniej zawodzić i jak najmniej wahać się w sytuacjach tragicznych, gdy to na niego liczą ofiary i gdy to na nim spoczywa odpowiedzialność za ludzie życie. Możemy uzmysłowić sobie, jak wielką rolę odgrywa kunszt, pozwalający na szybkie podejmowanie trafnych decyzji, gdy zauważymy, jakie konsekwencje niesie oznakowanie przez „triagera” ofiary w określony sposób, np. znakiem żółtym (a nie czerwonym) albo znakiem czarnym.

W związku z zasadą utylitaryzmu wyższej konieczności należy zauważyć osobliwą, być może na pierwszy rzut okaz zbijającą z tropu postać, jaką przybiera w sytuacji katastrofy pryncypium głoszące, że celem działania moralnego musi być człowiek, a ściśle dobro ludzkiej jednostki. W tym wypadku bowiem to, że „liczy się człowiek”, oznacza, że liczy się każda „jednostka uratowana”, a więc jakby „jednostka statystyczna”. Wynika stąd, że nie można poświęcać szans na przeżycie jednej osoby na rzecz zwiększenia szans przeżycia innej osoby, której szanse przeżycia są mniejsze. Nie chodzi przy tym jedynie o równe traktowanie, lecz właśnie o maksymalną efektywność. Ma ona sens arytmetyczny czy też statystyczny – chodzi o maksymalizację końcowej liczby ludzi uratowanych i o nic więcej. Wszystko inne, zwłaszcza cała indywidualność, osobisty charakter typowej interakcji moralnej, musi być temu podporządkowane. Mówiąc obrazowo, ten, kto chwyta nas za rękę, liczy się dokładnie tak samo, jak ten, do którego musimy dotrzeć za kilka sekund. Czy są jednak jakieś wyjątki, czyli ofiary uprzywilejowane? Do tego jeszcze wrócimy.

2. Nakaz poświęcenia i dobrowolność bohaterstwa. Uczestnik akcji ratunkowej działa z zasady w warunkach zagrożenia. Każdy, kto decyduje się wykonywać zawód narażający go na takie ryzyko, zgadza się je podejmować. Są to więc zawody związane z poświęceniem. Zauważmy, że należy do nich również zawód lekarza, jakkolwiek zrozumiałe jest, iż dokłada się starań, aby zagrożenie samych lekarzy zminimalizować (co nie zawsze jest możliwe w pełni, a gdy już taka niefortunna okoliczność zachodzi, nie może to być podstawą do odmowy udzielenia pomocy medycznej!). Z nakazu poświęcenia, wpisanego w etos zawodowy ratownika (a do pewnego stopnia także lekarza), nie wynika jednakże nakaz bohaterstwa. Bohaterstwa nie da się nakazać, gdyż mianem tym określamy właśnie poświęcenie nadobowiązkowe. Moralna ocena zachowań bohaterskich jest trudna i nie da się jej przeprowadzić abstrakcyjnie, w oderwaniu od konkretnych przykładów. Trzeba wszelako mieć na uwadze jedną ważną okoliczność. Otóż cała sytuacja katastrofy jest z istoty niekontrolowalna, nie da się całkowicie podporządkować zrutynizowanym procedurom. Każda katastrofa jest inna, a każda reguła rutynowego działania może zostać zawieszona lub zmodyfikowana z jakichś nadzwyczajnych powodów. Między innymi może się też zdarzyć, że któryś z ratowników złamie profesjonalne zasady ochrony własnej i podejmie nieprofesjonalnie wielkie ryzyko. Może to uczynić z racji wyższych, przekraczających swą wagą obowiązek przestrzegania zasad sztuki ratowniczej. Potencjalny bohater musi jednak pamiętać zawsze o jednym: aby nie ściągać dodatkowego, zbyt wielkiego ryzyka na innych ratowników, gdyby w razie niepowodzenia sam został poszkodowany.

3. Priorytety i ofiary uprzywilejowane. Można wyróżnić następujące kategorie ofiar pretendujących do uprzywilejowanego traktowania przez ekipę ratowniczą: dzieci, kobiety w ciąży, ważne osobistości (VIP) oraz sami uczestnicy akcji ratunkowej. Mówiąc o uprzywilejowaniu mamy na myśli oczywiście względy inne niż medyczne. Dzieci często ratowane są wcześniej po prostu dlatego, że szybciej się wykrwawiają, a mężczyźni dlatego, że prędzej umierają z upływu krwi niż kobiety. Nie mamy jednak na myśli takich przypadków. Chodzi o to, czy dziecko jako takie zasługuje na danie mu pierwszeństwa, ze szkodą dla innej ofiary? Odpowiedź brzmi: nie. Inaczej jest w przypadku kobiety w ciąży, która traktowana bywa tak jak dwie osoby. Jest to dyskusyjne i nie można potępiać nikogo, kto stosuje taką zasadę, jak i nie można potępiać tych, którzy ją negują. Jest to dylemat, którego bodajże nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć. Jeszcze bardziej dyskusyjna jest kwestia traktowania VIP-ów. Należy wszelako pamiętać o tym, że w otoczeniu takich osób znajdują się osoby zatrudnione jako ich osobista ochrona. Pracownicy ci zobowiązali się do dawania pierwszeństwa bezpieczeństwu osobistości chronionej przed bezpieczeństwem własnym. Należy to, naszym zdaniem, uszanować i faktycznie dawać pierwszeństwo chronionej osobistości przed tymi, którzy ją ochraniają, a są również poszkodowani. W pewnym sensie reguła ta stosuje się też do samych ratowników. Na tej podstawie wydaje się, że pierwotne ofiary katastrofy są uprzywilejowane w stosunku do ratownika poszkodowanego w akcji: w końcu ratownik jest kimś, kto zobowiązał się do służby poszkodowanym z narażeniem życia. Z drugiej strony pada argument, że dyskryminacja rannych ratowników obniży morale pozostałych, a poza tym utrata ratownika przynosi szkodę powodzeniu całej akcji. To ostatnie jest argumentem pozornym, bo poszkodowany ratownik nie będzie brał udziału w akcji tak czy inaczej. Co do pierwszego członu, to faktycznie może się tak zdarzyć i kierownik akcji być może czasem powinien brać to pod uwagę, decydując o uprzywilejowaniu własnego kolegi. Na pewno jednak faktyczne występowanie ryzyka obniżenia morale zespołu w takich okolicznościach jest świadectwem pewnej słabości tego zespołu. Generalnie rekomendowalibyśmy formalne i jawne przyjęcie przez zespół reguły, iż ratownicy poszkodowani w akcji będą traktowani tak samo, jak pozostałe ofiary.

4. Ryzyko podjęte dla odzyskania zwłok. Sprawa ta jest istotna w kontekście znanych wypadków z historii GOPR. Trzeba tu powiedzieć jasno: nie wolno podejmować istotnego ryzyka w akcji zmierzającej do odzyskania zwłok, w każdym razie ryzyka porównywalnego z tym, jakie rutynowo podejmuje się w ratowaniu żywych ofiar. Ratownicy są moralnie zobowiązani do ochrony swojego życia, a wartości życia nie da się przeciwstawić wartości związanej z możliwością dokonania godnego pochówku zwłok ofiary wypadku.

 

Omówione kwestie są prostsze na papierze niż w życiu. Wypada więc raz jeszcze przypomnieć, że w dziedzinie moralnej w ogóle, a w okolicznościach dramatycznych w szczególności nie da się, a zwykle i nie wolno ślepo stosować się do żadnych prostych reguł. O powodzeniu działań i ich moralnej jakości decydować będzie przede wszystkim kunszt zawodowy ratowników. Jego wzmacnianie jest więc moralnym nakazem wykonujących ten zawód. Jednak nawet najlepsze wyszkolenie i wielka siła moralna nie uwolni nas od moralnej niepewności, a często i winy, gdy okoliczności są tragiczne. Ich tragizm na tym bowiem polega, że nas one przerastają.

jot@ka